Szycie lalek nie było przypadkowe. Od zawsze – jak to dziewczynka uwielbiałam lalki. Dużo się przewinęło przez lata, dziś już leżą w pudełku. Zapakowane, czekając na specjalną okazję- jaką? Czas pokaże… Każde z nich ma swoje wspomnienia, kiedyś były nieodłącznym elementem zabaw, obiektem westchnień ochów i achów. Nie miałam nigdy wcześniej szmacianych lalek stąd ich pragnienie:) Już od jakiegoś czasu wzdycham nad lalkami porcelanowymi, są śliczne, gustowne i ładnie się prezentują. W każdej z nich jest jakaś ukryta magia, tajemniczość. Potrafią się wpasować w pomieszczenie, nadając mu nietuzinkowego charakteru. Każda lala, która znalazła się w moich dłoniach nie jest przypadkowa..
Jedną z pierwszych jest ta ukraińska, którą dostałam od swego Lubego. Przymocowana do stojaczka w ludowej sukni, ozdobionej haftowanymi wstawkami i tasiemkami połączonymi z kwiecistym wianuszkiem wpiętym we włosy. Bardzo ją lubię.
Ta porcelanowa lala uśmiechnęła się do mnie z półki w jednym z second hend`ów, bez wahania ją kupiłam. Miała jeszcze swoją towarzyszkę, ale ta była w gorszym stanie. Oglądałam i macałam ją z każdej strony, rozebrałam do „naga”. Wyprałam ciuszki, umyłam włosy, stópki, rączki i buzie! Ach jak pięknie pachniała i wyglądała! Na początku miała swoje miejsce na łóżku, ale z obawy przed niechcianym upadkiem, przeniosłam ją na regał i tam jej zdecydowanie najlepiej!:)
Dwie kolejne laleczki zaintrygowały mnie się swoimi wyrazami twarzy- takimi lekko nieszczerymi, ale i pewnymi siebie. Ubranka mają bardzo błyszczące i szeleszczące. Same nie potrafią siedzieć muszą być oparte, ruszają każdą koniczyna "swego ciała".
Klowna dostałam od siostry, sama się bała jego wyrazu twarzy i niemiłymi wspomnieniami z różnych filmów, więc z lekką ręka mi go ofiarowała. To był mój pierwszy i nadal jest mężczyzna, który zawitał do mnie. Poznał swoje przyjaciółki i usadowił się w wiklinowym mięciutkim krzesełku, które należy tylko do niego;) Jego twarz jest intrygująca, włosy są mięciutkie, ale ma też i mocno wypchane spodnie! Ach, jaki on uroczy!
Ta lalunia przywędrowała do mnie od cioci. To już nie porcelana zdecydowanie, to drewniana lala. Ubranko ma raczej szyte ręcznie, jest bardzo lekka i o miłym wyrazie twarzy;) Też na swój sposób bardzo ładna.
Dziękuję za komentarze:)
Pozdrawiam cieplutko:*:*:*
Cudny wpisik Kasieńko…aż się rozmarzyłam…Lalki faktycznie mają w sobie coś magicznego, można je kochać przez całe życie…nie tylko wtedy, gdy się jest małą dziewczynką:) A jak sobie człowiek pomyśli, że każda ma swoją historię, że pewno „widziała” niejedno tymi swoimi lalkowymi oczami…to dochodzi taka swoista nutka tajemniczości…?:) Ciekawe, do kogo należały laleczki z Twojej ślicznej kolekcji…???
Pozdrawiam cieplutko, Ewa:)!
Do kogo należały wcześniej hmm trudne pytanie, na pewno tylko one znają odpowiedź, tylko, że z nikim się nią nie podzielą:( Zachowają dla siebie na następne lata. Tajemnicze są i to niewątpliwie, chociażby patrząc na ich wyraz twarzy, oczy Jedne są przyjemne a inne wręcz przeciwnie. Ale za tą wyjątkowość lubię każdą z nich z osobna:) Ewo, pozdrawiam Cię serdecznie:)
Śliczna kolekcja… mnie bardzo podoba się ta drewniana?
Dziękuję Basiu:)
Masz Kasiu niezłą kolekcję :), mi najbardziej podoba się drewniana :).
Kolekcja świetna Ja też uwielbiam lale, jednak nie mam miejsca na ich przechowywanie Buziaki!
Agniesiu, Aniu dziękuję!:)
Rozmarzyłam się oglądając te Twoje lale. Każda ma to „coś” w sobie, jest inna i niepowtarzalna. Osobiście dostaję wysypki jak widzę Barbie z tym beznadziejnym wyrazem pustych oczu i ubrankami uszytymi byle jak i z byle czego. Czyż takie prawdziwe lalki ubrane z pietyzmem i wyczuciem nie są o niebo lepsze?
Te Twoje są super
Elu, w moich oczach lalki Barbie również wyglądają, na zwykłe, przereklamowane… Porcelanowe są zupełnie inne, sama ich szata już daje do myślenia, a oczy… zawsze jak na nie patrzę zadaję sobie pytanie: cóż byś chciała mi powiedzieć? Elu dziękuję za ciepłe słowa:) Pozdrawiam Cię cieplutko:):):)